kinga
Nowicjusz
Dołączył: 17 Gru 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany:
Pią 18:49, 17 Gru 2010 |
|
1783.
Wujku, broń się- wołam i zbliżam się do niego z szablą, a wójek unika ataku.
Cofa nogę do tyłu, a następnie kontratakuje.
- Radzisz sobie coraz lepiej. Widać, że dużo ćwiczysz.
Uśmiecham się dumna, że zauważa moje postępy. Dotykam swoją szpadą jego, wykonuje nadgarstkiem kolisty ruch i wybijam mu broń z rąk. Szabla leci w górze po czym wbija się w ziemie prosto przed stopami mamy, która akurat wyszła do ogrodu. Ja i wójo wstrzymujemy oddech i stojąc w bezruchu czekamy jak zareaguje.
- Henryku czemu deprawujesz moją córkę? Przez Ciebie zachowuje się jak chłopak. Powinna teraz uczyć się francuskiego, tańca, albo czytać romanse, a nie ćwiczyć z tobą szermierkę- zwraca się do wója z kamienną miną na twarzy. Nie zrobiło na niej wrażenia to, że szabla mogła się wbić jej w stopę, ale temu się nie dziwie, bo już jest do tego przyzwyczajona.
- Ale ona to lubi.
- I to twoja wina. Chciałeś mieć syna, a ponieważ nie masz dzieci to postanowiłeś nauczyć Wiktorie wszystkiego co powinni umieć mężczyźni- wypomina, mu, że ma na mnie zły wpływ, a na jej twarzy ukazują się pierwsze oznaki zdenerwowania.
- Podchodzę do mamy i kładę głowę na jej ramieniu chcąc ją w ten sposób uspokoić.
- Mamo nie denerwuj się, bo Ci ciśnienie podskoczy. To nie wina wujka, że nie robię tego co inne dziewczyny pochodzące z naszych sfer.
- A nie możesz zachowywać się tak jak twoje koleżanki.
Odsuwam się od niej poirytowana i urywam liść z drzewa.
- Nie chcę być taka jak one. Nie lubię ciągłych rozmów o modzie, słuchania kto się z kim rozstał, a kto ożenił. Nie interesuję mnie cudze życie. Wolę ćwiczyć szermierkę i strzelanie. Ale i tak nie powinnaś się o mnie martwić, bo tak jak one chcę wyglądać jak najlepiej, chodzić na przyjęcia i bale tylko z innych powodów niż one. Moje koleżanki chodzą na bale, aby wyśmiać źle ubranych gości i pochwalić się tym co nowego kupiły, albo dostały od adoratora, a ja, żeby uwodzić chłopców, dawać im nadzieje, bawić się ich uczuciami, śmiać się z nich, że na jedno skinienie palca są gotowi zrobić dla mnie wszystko i łamać im serca.
- A nie chciałabyś się zakochać i związać z kimś na stałe.- mówiąc to patrzy na mnie łagodnie i trzyma mnie za ręce.
Cofam się do tyłu i zaczynam wirować.
- Chciałabym się zakochać, ale jeszcze nie teraz. Miłość ogłupia, nie jest mi potrzebna do szczęścia. Jak będę miała chłopaka to będę musiała konsultować z nim podjęcie każdej decyzji, możliwe że będzie zazdrosny i będę musiała spędzać z nim każdą wolną chwilę, aż wreszcie będę miała go dość. Wolę być wolna i niezależna.
- To twoja decyzja. Chodźcie do domu się przebrać niedługo przyjadą goście.
- Dobrze już idziemy- ja i wujek Henryk odpowiadamy wspólnie, zaczynamy się śmiać i wchodzimy do domu.
Siedzę przy stole podpierając głowę na łokciu.
Mama znów zorganizowała przyjęcie, na które jak zwykle z chęcią przyszły jej przyjaciółki i członkowie naszej rodziny.
Panie są fantazyjnie uczesane, fryzury szokujących rozmiarów wyrażają ich upodobania. Moja mama ma we włosy wpięte sztuczne owoce i ubrana jest w czerwoną suknie z naszytymi na niej białymi i czerwonymi kamykami, a na szyi ma sznur pereł. Siedząca obok niej ciocia Katarzyna ma na włosach klatkę z ptakami i to żywymi. Jej przyjaciółka ma doczepiony małych rozmiarów amfiteatr, aby okazać w ten sposób umiłowanie sztuki. Fryzury tego typu są modne i jednocześnie uciążliwe dla fryzjera, który musi wejść na drabinę, aby je zrobić.
Damy rozmawiają o zmieniającej się w Polsce modzie, literaturze, o tym co interesującego wydarzyło się w pałacu księżnej Czartoryskiej w Puławach i plotkują na temat sąsiadów, a mężczyźni już lekko pijani przekrzykują się nawzajem i każdy chce coś powiedzieć na temat, stosunków polsko-francuskich i o tym czy to dobrze, że jesteśmy tak zafascynowani cudzoziemską modą najpierw francuską i angielską.. Niektórzy uważają, że powinniśmy być dumni z naszej kultury i nosić ubrania typowe dla Sarmatów, a inni uważają, że lepiej abyśmy byli otwarci na nowe nurty i style. Najbardziej ożywioną wymianę zdań toczą na temat królów polskich, a zwłaszcza Stanisława Augusta Poniatowskiego, część mężczyzn ocenia go pozytywnie, doceniając jego reformy, niektórzy negatywnie uważając go za władcę nieudolnego, pozbawionego determinacji i charakteru w momencie, w którym Polska najbardziej tych właśnie cech od króla potrzebuje, a parę osób nie ma zdania, za to kobiety bardziej interesuje to, czy jest dobrym kochankiem i stroje Katarzyny II. Nie interesuje mnie o czym mówią, ponieważ za każdym razem, gdy się spotykają rozmawiają o tym samym.
- Wiktorio nie trzymaj łokci na stole dobrze wychowana panienka tak się nie zachowuje- mama zwraca mi uwagę nie zdając sobie sprawy, że tylko dzięki temu jeszcze nie usnęłam.
- - Nie zgadniecie kogo wczoraj spotkałam.
- Kogo powiedz nam- podekscytowane panie nie mogą usiedzieć spokojnie żądne nowych ciekawych dla nich informacji.
- Julie Biecką. Zaprosiła mnie do siebie do domu. Poznałam tam jej wnuka, który wyjechał do Warszawy, aby się uczyć, gdy jeszcze był dzieckiem. Wrócił parę dni temu i jak tylko zobaczył moją kochaną córkę to od razu się w niej zakochał i chce się z nią ożenić, a ja od razu się zgodziłam i za tydzień odbędzie się ich ślub.
- Uszczęśliwieni goście podbiegają do mnie i zaczynają mnie ściskać, a ja patrzę zaskoczona na mamę.
- Gratulujemy- zebrani goście wołają uradowani nowiną jaką przekazała im moja mama.
- Mamo, Ty żartujesz prawda?- nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam, to nie możliwe, że moja mama chce, abym związała się z mężczyzną, którego nigdy nie widziałam.
-Nie, czemu tak myślisz?
-Bo to nieprawdopodobne, że chcesz abym została żoną kogoś kogo nie znam.
- A tym nie powinnaś się przejmować, bo jeszcze zdążysz go poznać i na pewno go polubisz. Jest miłym, dobrze wychowanym chłopcem. Zdobył moją sympatie i zaufanie.
- Wątpię- jestem strasznie zdenerwowana moja mama ma wiele dziwnych pomysłów, ale ten przebija wszystkie. -Ale ja go nie kocham i mam dopiero szesnaście lat.
- To doskonały wiek na ślub im będziesz starsza tym mniej mężczyzn będzie Tobą zainteresowanych, poza tym niektóre twoje koleżanki już wyszły za mąż. Nie wiem też, czemu tak bardzo potrzebna Ci miłość. W małżeństwie najważniejsze są szacunek, zrozumienie i umiejętność wybaczania, a nie miłość przykładem tego jesteśmy ja i twój tata. Choć go nie kochałam, a on mnie tak byliśmy razem bardzo szczęśliwi i nadal za nim tęsknie. Ślub to nie związek dusz jak piszą w książkach tylko korzystna dla obu stron wymiana handlowa.
On zyskuje piękną żonę z którą będzie mógł się pokazać w towarzystwie i która będzie spełniała jego każde życzenie, a Ty zyskasz inteligentnego i szlachetnego męża, który będzie o Ciebie dbał oraz najważniejsze jego pieniądze. Jego rodzice po śmierci zapisali wielki majątek, a on go dodatkowo powiększył poprzez korzystne inwestycje . Ale mamy szczęście nie dość, że dzięki temu ślubowi powiększy się nasz majątek to jeszcze wzrośnie nasza ranga w towarzystwie.
- Mamo jak możesz tak mówić, przecież to okropne, że jego rodzice nie żyją, a ty mówisz tak jakby to było coś wspaniałego.
- Och już nie przesadzaj, przecież nawet ich nie poznałaś, a prędzej czy później każdy musi umrzeć.
To już przesada nie rozumiem czemu jest taka nie czuła na czyjeś problemy, gdyby była inna to by zależało jej na mym szczęściu i by do niczego mnie nie zmuszała.
Wstaje zdenerwowana i zaczynam rzucać kieliszkami zrobionymi ze szkła, które są najbliżej. Niektóre rozbijają się po uderzeniu o podłogę, a inne o ściany, w tym czasie przestraszeni goście schylają się pod stół, albo wybiegają z salonu.
- Nie zgadzam się na ślub. Nie zmusisz mnie!
- Wiktorio uspokój się, co Ty wyprawiasz!- mama podchodzi do mnie, łapie mnie za ramiona i zaczyna mną potrząsać.- Henryku zrób coś.
- Ale co?- wójek unosi ręce do góry i bezradny patrzy na mamę.
- Nigdy nie mogę na Ciebie liczyć!
- Po prostu, chce żebyś wiedziała, że nie zrobię tego co mi karzesz- mówiąc to wbiegam po schodach, wcześniej spoglądając jeszcze na zaskoczone miny zebranych gości.
- Wracaj tu jeszcze nie skończyłyśmy.
- A ja uważam, że wręcz przeciwnie, chyba, że chcesz, żebym jeszcze coś zniszczyła, jeżeli tak to nie ma problemu- podnoszę krzesło stojące w korytarzu na górze i wykonuje ruch jakbym chciała go rozbić.
- Nie...postaw go!
Stawiam krzesło, wchodzę do pokoju, trzaskam drzwiami i zamykam je na klucz.
- Otwórz drzwi, słyszysz, mówię do Ciebie. Otwórz je!- mama krzycząc wali w moje drzwi
- Nie.
- Dobrze jak sobie chcesz. Możesz histeryzować tak długo jak tylko masz na to ochotę, ale i tak wyjdziesz za Emanuela, czy to Ci się podoba, czy nie.
Wkońcu mama daje sobie spokój i odchodzi. Kładę się na łóżku przekonana, że nie ma racji. Tak uprzykrzę życie, temu którego wybrała za partnera dla mnie, że będzie wolał ożenić się z każdą inną tylko nie ze mną. Emanuel zapewne jest taki sam jak wszyscy mężczyźni, a musiałby być idealny, aby na mnie zasłużyć. Jestem piękna, elokwentna i błyskotliwa, nie za wysoka, ale zgrabna. Mam długie lśniące i puszyste włosy, perfekcyjnie ułożone usta, niebieskie oczy, mleczną cerę, rumieńce dodające mi dodatkowego uroku, długie ciemne rzęsy, małe dłonie i długie, szczupłe palce u rąk. Po prostu jestem doskonała, dlatego nie mogę wyjść za byle kogo. Jeszcze się taki nie narodził, który byłby mnie godzien.
|
|
|