Puszka Pandory.

Wojtek i Lee wyjechani na ferie, czyli duet W&W rozdzielony na cztery tygodnie Sad

Zostały mi esemesy. To znaczy do czasu ich odlotu. Wiec do dwudziestej drugiej trzydzieści. a potem szaleństwo z kilkunastogodzinnym lotem przez Azje uniemożliwi mi z nimi kontakt...
Już tęsknie...?

Główka do góry ;*
Pomyśl sobie, że przynajmniej szczesliwie dolecieli, a za miesiac będą znowu w domu ;*

wiecie co, dosyć mam tej zimy. I nie chce mi się już nosić czapki.

Ja też! Ja też!
Nie lubię już zimy!
Czekam na lato!
I żal mi Czarnego, jak widzę, jak ze zmęczenia zasypia na parapecie, bo śpi maks 3 godziny na dobę...

Musze ponarzekać, bo tak to jest, jak się czeka z pisaniem laba na ostatni dzień.
Jest północ, siedzę od szóstej, a mam zrobioną dopiero połowę. To zwiastuje brak snu ;(

Biedactwo ;**

Tęęęęskno mi.
Za Nad.
Za Pawłem.
Za Lee.
Za Wojtkiem.
Za Wojtkiem.
Za Wojtkiem.

Pomysl sobie:
Wojtek i Lee wracaja za dwa tygodnie
Ja i Pawel wracamy za dwa tygodnie z hakiem i bedziemy siedziec Wam na glowie tak dlugo, ze bedziecie mieli nas dosc ;D

No ja nie wiem, czy was można mieć dość Wink

ah, essay na historię. nie mogę się zabrać za pisanie go, a jestem umówiona na osiemnastą z Czarnym. Jakie są szanse, ze ja to napisze...?

po feriach mam masę sprawdzianów.
ale kto by się przejmował? ;]

i słusznie!
cieszcie się feriami, póki możecie, bo ja już tyle szczęścia nie mam Laughing

essay na historię. Laughing

wróciłam ze Szwajcarii, a tutaj tak szaro Sad

Juz za Wami tesknie! Odliczam dni do konca roku szkolnego!

nie pozbieram się chyba.
[*]
Kaczyńscy. Płażyński. Walentynowicz. Tylu innych.
Nie wierzę.

Szok, szok, szok.
Nie rozumiem jak można było dopuścić do tego, by wszystkie najważniejsze osoby w państwie leciały jednym samolotem.
Dla mnie to jest niewyobrażalna tragedia, niewyobrażalna. Katyń po raz drugi pochłonął swoje ofiary.
Prezydent, co by nie mówić, wielki patriota i Ci wszyscy inni ludzie...
Boże. [*]
Zginął też Rzecznik Praw Obywatelskich, a pamiętam jakby to było wczoraj jak mój kolega Arek zobaczył go podczas klasowej wycieczki do Warszawy i się tak ekscytował, bo polityka to jego wielka pasja, całe życie niemalże. Pamiętam jak biegł do niego po autograf, jaki był przejęty. Jeszcze w piątek wspominaliśmy to na WOSie. A dzisiaj się popłakał, nie dziwie mu się.
Taka tragedia... Co teraz będzie?

Mam być szczera - to część naszej winy, że oni wszyscy lecieli razem. Jakby lecieli osobno, to byłaby draka, że pieniądze wydają, choć mogliby tyle zaoszczędzić.

Prezydent był wielkim Patriotą, chciał zrobić coś dobrego dla Polski. Jego żona, Maria - tak dobra, ciepła kobieta. Tak widoczna była ich miłość, to, jakie uczucie ich łączyło.

Tylko czemu doceniamy takich ludzi dopiero po ich śmierci?
I jak odbudować polską elitę? Jak sobie poradzić z taką tragedią?

I nadal jest mi tak ciężko, tak smutno ;(